24.06.2006
Podczas dzisiejszego posiedzenia Rady Nadzorczej Tramwajów Śląskich SA ma zostać przyjęty sposób przeprowadzenia programu restrukturyzacyjnego spółki. W ciemno można zakładać, że głosowanie będzie szybkie, sprawne i jednomyślne. Kilka tygodni temu ta sama rada zaaprobowała opracowany program, który jest pomysłem władz TŚ na wyjście z finansowych opresji.
Restrukturyzacja zakłada zmniejszenie liczby zakładów komunikacji tramwajowej z pięciu do trzech. Z Chorzowa ma być w ogóle wyprowadzony ruch tramwajowy, co oznacza
zamknięcie tutejszej zajezdni i pozostawienie tylko warsztatu remontowego. Eksploatację samego taboru (linie nr 7, 10, 11, 12, 13, 17, 33, 36 i 37) przejąć mają zakłady w Katowicach i Bytomiu.
Druga rewolucja dotyczy właśnie Zakładu Komunikacji Tramwajowej nr 3 w Bytomiu, który ma zostać połączony z Zakładem Komunikacji Tramwajowej nr 4 w Gliwicach.
- Za takimi rozwiązaniami przemawiają argumenty ekonomiczne - nie ma wątpliwości Bolesław Knapik, dyrektor wykonawczy i członek zarządu TŚ SA. - Musimy podjąć jakiekolwiek działania, inaczej firmę czekają kłopoty.
Nieoficjalnie mówi się, że sytuacja tramwajowej spółki jest tak zła, że coraz realniejsza staje się perspektywa bankructwa. Wiadomo, że ten rok - podobnie jak poprzednie lata - też zakończy się wielomilionową stratą.
Mimo tego związkowcy krzywo patrzą na proponowane zmiany.
- Nikt z nami niczego nie ustalał - żali się Henryk Ziętek, przewodniczący Związku Zawodowego Komunikacji Miejskiej i Transportu w Katowicach. - Dziwna sytuacja. O detalach tej restrukturyzacji dowiadywaliśmy się od dyrektorów poszczególnych zakładów.
- To nie są dobre rozwiązania. Dla nikogo - dodają z przekonaniem związkowcy z Bytomia, którzy już wcześniej straszyli strajkiem i teraz też nie wykluczają takiej formy protestu.
Restrukturyzacja zawsze oznacza zwolnienia. Nie inaczej jest teraz. Co najmniej kilkanaście osób zatrudnionych w TŚ już teraz może rozglądać się za nową pracą.
- Etatowe cięcia obejmą jedynie zatrudnionych w pionach administracyjnych zakładów. Motorniczy nie mają się czego obawiać - uspokaja Knapik.
Dla związkowców to jednak marna pociecha. Skarżą się, że nikt z zarządu tramwajowej spółki nie miał odwagi, żeby porozmawiać z ludźmi przeznaczonymi do odstawienie na boczny tor.
Zobacz także:
Kasa dla Tramwajów Śląskich
- Dla pasażerów nic się nie zmieni - obiecuje Knapik. - Ruch tramwajowy będzie odbywał się jak do tej pory. Nie przewidujemy także żadnych poprawek w rozkładach jazdy
www.naszemiasto.pl
No to dopiero się na wyrabia