Byłem wczoraj świadkiem zdarzenia, które - przyznam szczerze - trochę mnie wkurzyło.
Rzecz działa się w SU18 III linii 116, zmierzającym, akurat ul. Miodową, a potem Krakowskim Przedmieściem (kierunek - Wilanów).
Na Miodowej, nad trasą W-Z, wszedł kontroler, oznajmił, że będzie sprawdzał bilety. I tak też uczynił.
Podszedł do kabiny kierowcy i zaczął sprawdzać bilety siedzącym, w pierwszym rzędzie po stronie kierowcy, dwóch młodym facetom. Panowie - pasażerowie - z wyrazami twarzy jakby dopiero co wyszli z Aresztu Śledczego.
Kanar zwrócił się do nich z prośbą o pokazanie biletów... panowie, obaj, zgodnie, pokręcili głowami, że nie mają biletów.
"
A czy macie jakieś dokumenty ? ".... panowie, znów, zgodnie pokręcili głowami - nie mają dokumentów.
Pan, kontroler, zrobił kwaśną minę, po czym odwrócił się i zaczął sprawdzać bilety kobietom, siedzącym po przeciwnej stronie korytarza.
Jedna z pań - najwyraźniej jakaś studentka - miała nieaktualną WKM-kę. Nie przytykała karty do kasowników, więc nie była pewnie świadoma, że ma już nie ważny bilet.
Co zrobił pan kontroler ?
Puścił tamtych kolesi, a panią wyprowadził z autobusu... na następnym przystanku. Po czym ją spisał, wystawił mandat. A kolesie, nadal, sobie jeżdżą autobusami za friko.
Ja rozumiem, że praca kontrolera jest trudna i nikt nie chce dostać w papę, ale sorry, jak tak ma wyglądać kontrola biletów - to lepiej, żeby jej wcale nie było