Zauważone awarie- zgaszać, czy nie zgłaszać...
Zauważone awarie- zgaszać, czy nie zgłaszać...
Witam. Często jadąc autobusem MPK zdarza mi się dostrzec jakąś usterkę. Nie mam na myśli rzeczy typu latająca oś czy słabo zamykające się drzwi. Chodzi mi o awarie, których kierowca może nie zauważyć, a mają one jakieś znaczenie dla bezpieczeństwa.
Np urwany fragment wspornika siedzenia w peerce, jakiś niebieski płyn cieknący spod panelu sufitowego w solarce, trochę dymu() w autobusie itp.
Wydaje się to oczywiste, ale... Czy kierowca albo osoba odpowiedzialna za pojazdy nie będzie miała przez takie zgłoszenie przewalone? Bez zgłoszenia ktoś być może zwyczajnie zauważy awarię i cichaczem(albo i nie) naprawi, bez szkodzenia komukolwiek. A jeśli nie to może po prostu wóz rozsypie się bardziej, i zostanie normalnie naprawiony.
Mam na myśli zgłoszenie telefoniczne do dyspozytora, z podaniem numeru bocznego wozu, niekoniecznie dokładnej daty, linii etc. A może po prostu powiedzieć o tym kierowcy, chociaż to nie zawsze jest możliwe(np zauważymy coś po wyjściu z autobusu)
Może przesadzam, ale szkoda by było, żeby przez mkm'owców ludzie z roboty lecieli .
Np urwany fragment wspornika siedzenia w peerce, jakiś niebieski płyn cieknący spod panelu sufitowego w solarce, trochę dymu() w autobusie itp.
Wydaje się to oczywiste, ale... Czy kierowca albo osoba odpowiedzialna za pojazdy nie będzie miała przez takie zgłoszenie przewalone? Bez zgłoszenia ktoś być może zwyczajnie zauważy awarię i cichaczem(albo i nie) naprawi, bez szkodzenia komukolwiek. A jeśli nie to może po prostu wóz rozsypie się bardziej, i zostanie normalnie naprawiony.
Mam na myśli zgłoszenie telefoniczne do dyspozytora, z podaniem numeru bocznego wozu, niekoniecznie dokładnej daty, linii etc. A może po prostu powiedzieć o tym kierowcy, chociaż to nie zawsze jest możliwe(np zauważymy coś po wyjściu z autobusu)
Może przesadzam, ale szkoda by było, żeby przez mkm'owców ludzie z roboty lecieli .
Jeżeli rzeczywiście Zauważyłeś coś bardzo niepokojącego - np. wydobywający się dym, albo odczuwasz swąd spalenizny i jest on np. silny. Warto ocenić sytuację na miejscu. Jeśli rzeczywiście kierowca nie reaguje, bo nie zauważył - to warto jemu to zgłosić.Jelczer pisze:Mam na myśli zgłoszenie telefoniczne do dyspozytora, z podaniem numeru bocznego wozu, niekoniecznie dokładnej daty, linii etc. A może po prostu powiedzieć o tym kierowcy, chociaż to nie zawsze jest możliwe(np zauważymy coś po wyjściu z autobusu)
W ostateczności kontaktować się np. z dyspozytorem - o ile masz do z nim jakiś kontakt.
Jeszcze raz przypominam, że należy jednak rzeczowo oceniać sytuację na miejscu, żeby się nie okazało, że zgłaszasz coś co nie ma większego znaczenia dla bezpieczeństwa pojazdu i osób w nim przebywających.
A co gdy np. nie działają kasowniki? Albo nie ma w nich tuszu? NIe jest to zagrożenie, ale... Często się zdarza że na cały wóz działa tylko jeden kasownik... w przypadku gdy w tramwaju czy w autobusie jest więcej ludzi to nie ma możliwości przepchania się na drugi koniec do kasownika... i jak tu kasować bilety? Czy takie rzeczy można zgłaszać kierowcy/motorniczemu? Czy oni mają jakiś obowiązek sprawdzania kasowników na pętlach czy coś w tym stylu? ¯eby po skończeniu jazdy przekazać, że ten i ten nie działa? Przecież ktoś musi to sprawdzać...J-31 pisze:Jeszcze raz przypominam, że należy jednak rzeczowo oceniać sytuację na miejscu, żeby się nie okazało, że zgłaszasz coś co nie ma większego znaczenia dla bezpieczeństwa pojazdu i osób w nim przebywających.
Nie powiedziałbym. Nie jeden poznański wóz jeździ bez tuszu w kasownikach Swoją drogą miałem ostatnio osobliwą sytuację - powiedziałem kierowcy, że na tylnym wyświetlaczu ma wbitą linię "X" (inne działały poprawnie), a ten zaczął na mnie kląć i machać rękoma "jaki to ja jestem idiotyczny". Od tego czasu zawsze siedzę cicho.
Powinno się takie rzeczy sprawdzać, ale w zajezdni. Bo tam jest zaplecze techniczne. Natomiast jak znam życie, to kierowca autobusu, czy motorniczy tramwaju nie będzie na pętli sprawdzać czy kasowniki są sprawne.Nikki pisze:A co gdy np. nie działają kasowniki? Albo nie ma w nich tuszu? NIe jest to zagrożenie, ale... Często się zdarza że na cały wóz działa tylko jeden kasownik... w przypadku gdy w tramwaju czy w autobusie jest więcej ludzi to nie ma możliwości przepchania się na drugi koniec do kasownika... i jak tu kasować bilety? Czy takie rzeczy można zgłaszać kierowcy/motorniczemu? Czy oni mają jakiś obowiązek sprawdzania kasowników na pętlach czy coś w tym stylu? ¯eby po skończeniu jazdy przekazać, że ten i ten nie działa? Przecież ktoś musi to sprawdzać...
Szczególnie, gdy na mieście są korki i prowadzący pojazdy często jeżdżą opóźnieni - nie mają nawet czasu by cokolwiek sprawdzać na pętli, bo nawet na niej nie stoją - po prostu dalej gonią rozkład
Pewnie nie wszędzie tak jest, ale na pewno w większości dużych miast.
To co może ich zatrzymać to awaria pojazdu i niemożność dalszej jazdy z przyczyn technicznych - kasowniki nie są powodem by pojazd nie mógł dalej jechać... przynajmniej w Polsce
O niepokojących sytuacjach (oczywiście z rozwagą, nie każdą błahostkę) należy w pierwszej kolejności powiadomić kierowcę, jeśli nie jest to możliwe (np. jesteśmy poza wozem a widzimy że Jelcz jedzie bez tylnej klapy) a mamy telefon do dyspozytora (w Wałbrzychu jest na każdym autobusie przy numerze bocznym) to należy jego o tym poinformować - on ma kontakt z kierowcą i może to załatwić. Myślę, że informując o jakiejś usterce dyspozytora kierowca nie będzie miał przez to żadnych kłopotów. Ja osobiście kiedyś zgłaszałem że w Neoplanie jedna z lamp pod sufitem trzyma się na jednej śrubie i wesoło lata, kierowca od razu wezwał serwis i na przystanku końcowym mechanicy się ową zajęli. Była też sytuacja, gdzie mężczyzna przywiózł dyspozytorowi na zajezdnie boczną klapę od Neoplana. Takie rzeczy należy zgłaszać, a jak kierowca nas zignoruje, cóż, on będzie za to odpowiadał.
U nas potrafią jeździć na oponach bez bieżnika, bez jakiejś atrapy (chociaż ostatnio coraz rzadziej), czy też, najzwyczajniej w świecie na linii 63 w stronę Górczyna z wyświetlaczem radośnie głoszącym "82 - os.Wichrowe Wzgórze". O potłuczonych lusterkach i jeździe z otwartą klapą od silnika nie wspominając. Poinformowani kierowcy nic sobie z tego nie robią, tylko wrzeszczą, że im się "zawraca głowę takimi pierdołami". Także będąc w Poznaniu nie radzę zgłaszać takich "pierdół" jak odpadające koło kierowcom. Nigdy nie zapomnę, jak powiedziałem kierowcy, ze mu coś z silnika cieknie, a ten chciał, tu cytat: "dzwonić na policję, bo mu przeszkadzam w pracy i jestem głupkiem i debilem"
Ja najczęściej informuje prowadzących, że jadą bez świateł. I kiedyś zdarzyło mi się natknąć na grodziową Scanię jak sobie jechała bez świateł - po zmroku. Obecność autobusu na drodze zdradzał tylko przedni wyświetlacz
Autobus podjechał akurat na przystanek - na którym ja stałem. Więc wszedłem i poinformowałem... a pan kierowca rzekł: "No i co z tego ?!" - ale światła ostatecznie zapalił.
Mimo wszystko nie poddaję się i czasami - jeśli rzeczywiście sytuacja tego wymaga - informuję ich np. o braku świateł (obowiązek jazdy całą dobę)
Autobus podjechał akurat na przystanek - na którym ja stałem. Więc wszedłem i poinformowałem... a pan kierowca rzekł: "No i co z tego ?!" - ale światła ostatecznie zapalił.
Mimo wszystko nie poddaję się i czasami - jeśli rzeczywiście sytuacja tego wymaga - informuję ich np. o braku świateł (obowiązek jazdy całą dobę)
Ja tak samo zgłosiłem raz motorniczemu tramwaju że jedzie bez świateł na co ten mi odpowiedział "I ch*j Ci do tego, pewno zaraz zrobisz z tego sensację i podpier*lisz mnie na zajezdni ubeku zasr*ny !" Dobrze że facet odszedł z pracy na emeryturę bo z tego co słyszałem nie tylko ja miałem z nim problemy...
Trzeba go było drugim razem nagrać i puścić to w zajezdni.Marcin_FTŚ pisze:Ja tak samo zgłosiłem raz motorniczemu tramwaju że jedzie bez świateł na co ten mi odpowiedział "I ch*j Ci do tego, pewno zaraz zrobisz z tego sensację i podpier*lisz mnie na zajezdni ubeku zasr*ny !" Dobrze że facet odszedł z pracy na emeryturę bo z tego co słyszałem nie tylko ja miałem z nim problemy...
- Wojtek-MKM
- Posty: 574
- Rejestracja: 2010-08-06, 13:41
- Lokalizacja: Kraków Czyżyny
Uważam, żepowinno się powiedzieć kierowcy/motorniczemu o zauważonej usterce - szczególnie jeśli zagraża bezpieczeństwu ruchu bądź bezpieczeństwu pasażerów. Kilka razy zdarzyło mi się we Wrocławiu informować kierowców czy motorniczych czy to o braku świateł, czy o otwartej szafie elektrycznej, czy też o innych sytuacjach i jeszcze nie zdażyło mi się żeby prowadzący pojazd miał do mnie z tego powodu pretensje lub coś mi "odwarknął". Zawsze uprzejmie podziękowali i w miarę możliwości zajmowali się usunięciem usterki.