: 2007-02-02, 09:47
Miałem wczoraj ciekawy dzień. Jak co dziennie po południu wybrałem się na miasto w poszukiwaniu ciekawostek komunikacyjnych i znalazłem.... U mnie na Natolinie
Obie historię są związane z Solarisami Urbino 15 MZA i oba autobusy obsługiwały wczoraj, moją linię 143...
Najpierw #8906. Jechał sobie tuż po godz. 16-stej ul. Rosoła w kierunku krańca Natolin Płd. i.... kierowca pomylił drogę. Za wcześnie skręcił. Zamiast pojechać prosto skręcił z Rosoła, w prawo, w ulicę Płaskowickiej. Tam zorientował się, że jedzie źle... i postanowił zawrócić. Ul. Płaskowickiej to wąska, dwukierunkowa droga, łącząca ul. Rosoła z - m.in. al. KEN.
Do tego ryzykownego manewru - kierowca wybrał pobliski wjazd na myjkę samochodową. Próbował zawrócić w dwojaki sposób.
Pierwszy był nieudany. Stanął w poprzek jezdni - blokując całkowicie ruch (szkoda, że nie zabrałem cyfrówki, to był piękny widok ). Jednocześnie tylnym zwisem zarył w pryzmę śniegu, po drugiej stronie drogi. Otworzył mu się boczny, dolny właz silnika.
Zatem kierowca spróbował drugi raz. I tym razem - udało mu się. Zawrócił i szybko powrócił na trasę.
========
Druga historia jest również związana z SU 15, tym razem był to #8759. Po godz. 17-stej wracałem nim z Gocławka (Praga Płd). I od ul. Ciszewskiego w autobusie - a siedziałem na tylnym, ostatnim nadkolu - dało się czuć zapach palącej się instalacji elektrycznej. W pewnym momencie większość z nas, pasażerów, zaczęła się niepokoić. Ponieważ zapach był bardzo silny. Zaczęliśmy się rozglądać, ale nigdzie nie było widać dymu.
Kierowca również nie reagował. Jechał dalej... Aż dojechał do mojego przystanku - na ul. Rosoła. Nim jednak wyszedłem, przeszedłem cały autobus, by zorientować się gdzie najmocniej śmierdzi. Okazało się, że w rejonie przodu i kabiny kierowcy zapachu prawie nie było.
...A zatem wspomniany przystanek....
Wychodzę i patrzę... a ze środkowego nadkola wydobywa się biały, silny dym i czuć smród spalenizny. Natychmiast zawróciłem, zaalarmowałem kierowcę.
Kierowca - starszy facet - z początku wcale nie chciał wychodzić z kabiny. Jednakże w końcu udało mi się go przekonać, aby osobiście obejrzał sytuację. I rzeczywiście. Sam się wystraszył. Wyprosił pasażerów.
Zapytałem tylko czy potrzebuje jakiejś pomocy, może "telefon do przyjaciela" itp. Nie chciał skorzystać. Podjął decyzję o samodzielnym powrocie do zajezdni. I tak też uczynił
Obie historię są związane z Solarisami Urbino 15 MZA i oba autobusy obsługiwały wczoraj, moją linię 143...
Najpierw #8906. Jechał sobie tuż po godz. 16-stej ul. Rosoła w kierunku krańca Natolin Płd. i.... kierowca pomylił drogę. Za wcześnie skręcił. Zamiast pojechać prosto skręcił z Rosoła, w prawo, w ulicę Płaskowickiej. Tam zorientował się, że jedzie źle... i postanowił zawrócić. Ul. Płaskowickiej to wąska, dwukierunkowa droga, łącząca ul. Rosoła z - m.in. al. KEN.
Do tego ryzykownego manewru - kierowca wybrał pobliski wjazd na myjkę samochodową. Próbował zawrócić w dwojaki sposób.
Pierwszy był nieudany. Stanął w poprzek jezdni - blokując całkowicie ruch (szkoda, że nie zabrałem cyfrówki, to był piękny widok ). Jednocześnie tylnym zwisem zarył w pryzmę śniegu, po drugiej stronie drogi. Otworzył mu się boczny, dolny właz silnika.
Zatem kierowca spróbował drugi raz. I tym razem - udało mu się. Zawrócił i szybko powrócił na trasę.
========
Druga historia jest również związana z SU 15, tym razem był to #8759. Po godz. 17-stej wracałem nim z Gocławka (Praga Płd). I od ul. Ciszewskiego w autobusie - a siedziałem na tylnym, ostatnim nadkolu - dało się czuć zapach palącej się instalacji elektrycznej. W pewnym momencie większość z nas, pasażerów, zaczęła się niepokoić. Ponieważ zapach był bardzo silny. Zaczęliśmy się rozglądać, ale nigdzie nie było widać dymu.
Kierowca również nie reagował. Jechał dalej... Aż dojechał do mojego przystanku - na ul. Rosoła. Nim jednak wyszedłem, przeszedłem cały autobus, by zorientować się gdzie najmocniej śmierdzi. Okazało się, że w rejonie przodu i kabiny kierowcy zapachu prawie nie było.
...A zatem wspomniany przystanek....
Wychodzę i patrzę... a ze środkowego nadkola wydobywa się biały, silny dym i czuć smród spalenizny. Natychmiast zawróciłem, zaalarmowałem kierowcę.
Kierowca - starszy facet - z początku wcale nie chciał wychodzić z kabiny. Jednakże w końcu udało mi się go przekonać, aby osobiście obejrzał sytuację. I rzeczywiście. Sam się wystraszył. Wyprosił pasażerów.
Zapytałem tylko czy potrzebuje jakiejś pomocy, może "telefon do przyjaciela" itp. Nie chciał skorzystać. Podjął decyzję o samodzielnym powrocie do zajezdni. I tak też uczynił