Rower vs. tramwaj vs. samochód
Rower vs. tramwaj vs. samochód
Co więcej:Gazeta Wyborcza Wrocław pisze:W wyścigu samochodu, tramwaju i roweru wygrał rower
- Naprawdę dawaliśmy szansę kierowcy samochodu - mówi Daniel Chojnacki, miejski oficer rowerowy, który wystartował w wyścigu. - Jechałem na swoim najgorszym rowerze, ale nie udało się przegrać - dodaje.
W piątek, w godzinach szczytu, kierowca samochodu, pasażer tramwaju i rowerzysta ścigali się przez miasto. Wystartowali o 17 z Centrum Magnolia, żeby jak najszybciej dotrzeć do Galerii Dominikańskiej.
- Po drodze, na pl. Jana Pawła II, musieliśmy kupić w sklepie napój. Tam zaczekaliśmy na kierowcę - mówi Daniel Chojnacki, rowerzysta, który brał udział w wyścigu. - Potem ruszyliśmy dalej.
Do celu rowerzyści dotarli o 17.45, około 7 minut przed samochodem, który co prawda zameldował się na mecie, ale po chwili musiał jeszcze wyruszyć na poszukiwania miejsca do zaparkowania. Pasażer tramwaju dojechał jako ostatni.
Komentarz chyba zbędny?jan_niezbedny, Wrocławskie Forum Komunikacyjne - http://km.wroclaw.pl/ pisze:Jeden człowiek - Ja (osobnik totalnie niewytrenowany, biegający od 2 m-cy po blisko 6 latach braku aktywności fizycznej)
Jedna maszyna - Konstal 105Na #2378+2377, linia 10
Trasa - Rondo Reagana --> pl. Jana Pawła II
Start - 22 czerwca 2010, godz. 18:47
[Dziennikarze z "Wrocławskiej" robili swoją akcję w środku popołudniowego szczytu. Ja postanowiłem dać tramwajowi fory i pobiec po godzinach szczytu, aby miał szansę jechać rozkładowo - co też uczynił; zatoru pod Galerią Dominikańską nie było]
Przeżyć związanych z biegiem opisywać nie będę. Przejdźmy od razu do wyników:
Tramwaj - 14min08sek (rozkładowo 14min, czyli ładnie jechał)
Biegacz - 13min27sek (czyli ponad pół minuty szybciej niż tramwaj)
Najlepsze jest zestawienie tego z napisem na jednym z wrocławskich tramwajów: "Ty stoisz - ja jadę". Chyba, że na zasadzie "Ty stoisz już na parkingu pod domem, a ja jeszcze jadę..."
Gazeta Wyborcza Wrocław pisze:Z Leśnicy do centrum (2): gra w komunikacyjną ruletkę
Dziś przetestowałyśmy inny środek transportu: autobus zastępczy i tramwaj, które jadą z Leśnicy do centrum teoretycznie najprostszą drogą, czyli ulicami Kosmonautów, Lotniczą i Legnicką. Wynik: miejska komunikacja jest jak ruletka. Jeśli uda ci się dobrze trafić, ominiesz korki i na miejsce dotrzesz na długo przed czasem. Ale równie dobrze możesz mieć pecha i spóźnić się do szkoły lub pracy.
Cel naszego testu jest niezmienny - dotrzeć do centrum miasta, gdzie wielu mieszkańców zachodnich dzielnic Wrocławia uczy się i pracuje, na godzinę ósmą rano. Sprawdzane wczoraj połączenie kolejowe zdało egzamin - do centrum jechało się szybko i wygodnie. Wadą okazała się cena biletu i rozkład jazdy, niedopasowany do potrzeb tych, którzy zaczynają pracę lub lekcje o ósmej.
W środę Magda Piekarska z córką jechała z Leśnicy pociągiem
W czasie remontu torowiska i budowy wiaduktu przy Gliniankach nie kursują tramwaje 10 i 22. Z pętli w Leśnicy do Pilczyc kursuje autobus zastępczy 710. Potem trzeba przesiąść się na tramwaj. Od 1 września na tej trasie miało pojawić się udogodnienie, które pozwoliłoby ominąć część korków - wahadłowy tramwaj z Leśnicy na Grabową, gdzie pasażerowie przesiadaliby się do autobusu do Pilczyc. Tego rozwiązania jednak dotąd nie ma - zostanie uruchomione 19 września.
- Mamo, dajmy spokój z tym eksperymentem - namawiała mnie Julka. - Ja i tak będę jeździć pociągiem. Bo nie stoi w korkach, a nawet jak się trochę spóźni, to i tak zdążę do szkoły.
I trudno jej się dziwić - żeby mieć gwarancję, że zdąży przed pierwszym dzwonkiem, wstała pół godziny wcześniej niż w środę. Chciała wsiąść do autobusu o godz. 6.27, a z domu na pętlę mamy dwa razy dłuższą drogę niż na stację kolejową. Udało się nam zdążyć na jeden z ostatnich autobusów (odjeżdżają z Leśnicy rano co pięć minut), który dotarł na Pilczyce praktycznie bez żadnych utrudnień. Choć - jak mówią pasażerowie - zdarza się, że i on utknie w sporym korku. Jeszcze tylko dziesięć minut czekania na "3" i Julka mogła jechać dalej. W szkole była o 7.20, tak jak dzień wcześniej. Tyle że podróż trwała dłużej.
Postanowiłam jednak sprawdzić, co byłoby, gdyby wsiadła do autobusu później.
Wróciłam na leśnicką pętlę i wsiadłam ponownie do autobusu 710. Była 7.20, kiedy autobus ruszył z przystanku, całkowicie wypełniony pasażerami, w większości uczniami. Zgodnie z rozkładem na Pilczycach powinien być po dziesięciu minutach. Jednak kilkaset metrów przed ul. Grabową utknął w korku i na miejsce dotarł dopiero o godz. 8!
Magda z Mokrego pod Leśnicą i Aneta z Leśnicy jechały tym autobusem razem ze mną. Chciały dotrzeć do najbliższego liceum, na Pilczyce. Szybko dotarło do nich, że spóźnienie mają jak w banku.
- Znowu - westchnęła Aneta. - Wczoraj jechałyśmy na rozpoczęcie roku na 10.30. I mimo że wyruszyłyśmy z Leśnicy godzinę wcześniej, i tak nie zdążyłyśmy. Przed remontem jazda tramwajem zajmowała nam kwadrans. Teraz nie ma szans - na Pilczycach trzeba przesiąść się do tramwaju i przejechać jeden przystanek, a stamtąd jest jeszcze dziesięć minut na piechotę. I nie ma co liczyć, że nauczyciel się zlituje. Najwyżej usłyszymy, że trzeba było wyjechać dwie godziny wcześniej.
Podsumowując - zalety tego połączenia to cena biletów i częstotliwość kursowania autobusów i tramwajów. I tyle.
Ogromną wadą jest jego nieprzewidywalność. Teoretycznie wstając bardzo wcześnie i ruszając z pętli ok. 6.30, mamy szansę dojechać do centrum w 50 minut, wliczając czas na przesiadkę. Ale korek może pojawić się i o tej porze. Wtedy, pokonując odcinek do Pilczyc w 40 minut, możemy ledwo zdążyć na ósmą (nie doliczamy oczywiście czasu potrzebnego na dojście z domu na przystanek - w moim przypadku 20 minut). A mieszkańcy Leśnicy podkreślają, że zdarza się im utknąć w korku na tej trasie na jeszcze dłużej.
** W piątek sprawdzimy, jak jedzie się z Leśnicy do centrum autobusem 409.
¬ródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
Więcej... http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,3575 ... z0yNbflta3
wyścig
No i mamy wyniki kolejnego wyścigu po Wrocławiu - tym razem konkurencja rower-motocykl-komunikacja miejska-samochód:
1. motocyklista - najszybszy (12 min 49 s)
2. rowerzysta (24 min 8 s, pomimo pomylenia trasy)
3. kierowca samochodu osobowego (25 min)
4. pasażer komunikacji miejskiej - najwolniejszy (51 min)
Komentarz chyba zbędny?
Podsumowując, konkurenci przyjechali w następującej kolejnościGazeta Wrocławska pisze:Wrocław: Rajdowcy usiłowali pokonać korki. Polegli
Jak najszybciej przejechać przez zakorkowany Wrocław? Okazuje się, że motocyklem.
Z Partynic na pl. Solny: rowerem - 20 minut, komunikacją miejską - 50 minut. Tak w skrócie można podsumować eksperymentalny wyścig, jaki dziś rano odbył się na wrocławskich ulicach.
Uczestnicy mieli do pokonania trasę z ul. Zwycięskiej do ścisłego centrum miasta. Do udziału w happeningu zaproszono nie byle kogo - rajdowca Grzegorza Grzyba, kolarza-olimpijczyka Jacka Bodyka i motocyklistę,
reprezentanta kraju, Konrada Kamińskiego. Ostatnią uczestniczką była pani Magdalena Janowska, której zadaniem było dotrzeć pod iglicę na pl. Solnym wykorzystując jedynie komunikację miejską.
- Wybrałam linię 113 i dojechałam nią do pętli Krzyki. Później miałam do wyboru: przesiąść się do tramwaju linii 6 lub 7. Niestety, "szóstka" mi uciekła, wsiadłam więc w "siódemkę". Dojechałam aż do Szewskiej. Stamtąd niemal truchtałam na pl. Solny. Ale i tak wyszło ponad 51 minut - opowiadała smutna na mecie.
A jak poszło zawodowcom? Kolarz, Jacek Bodyk (zwycięzca podobnego rajdu zorganizowanego w październiku w Warszawie)... pomylił trasę. - Nie jestem z Wrocławia, kierowałem się tylko mapką i oznakowaniem poziomym. No i wjechałem gdzieś na tory, musiałem schodzić z roweru... Koszmar - komentował na mecie, mokry i niezadowolony. Zamiast wyznaczonych 7 km, olimpijczyk pokonał prawie 10. Wynik: 24 minuty i 8 sekund - i tak budził szacunek.
Z triumfu mógł cieszyć się motocyklista, Konrad Kamiński. Siedem kilometrów pokonał w świetnym czasie 12 min. i 49 sek. - Nie oszukujmy się, wygrałem z taką przewagą tylko dlatego, że kluczyłem pomiędzy stojącymi samochodami. Nie do końca jest to bezpieczne, ale inaczej się nie dało - komentował na gorąco. Kamiński wybrał dziś ciężką, turystyczną Yamahę. Czy na Wrocław nie lepszy byłby motocykl enduro? - Przepisy ruchu drogowego mi zabraniały - wybrnął z gracją.
A rajdowiec? Jeszcze jedzie... To oczywiście żart, choć sam Grzegorz Grzyb na mecie właśnie śmiechem kwitował przebieg rajdu z perspektywy szoferki swego Peugeota. Sam mieszka na Krzykach, ale niewiele pomogła znajomość miasta. - Wjechałem w Zwycięską... i to był koniec. Tysiące ludzi próbuje wyjechać tam jednopasmową ulicą, na której są światła z 5-sekundowym cyklem. 500 metrów pokonałem w 10 minut. Pozostałą część trasy przejechałem w minut 15, a i to tylko dlatego, że akurat dziś, chyba ze względu na fatalna aurę, nie było zatorów w centrum - opowiadał.
Dodajmy, że - poza konkurencją - trasę przejechał jeszcze jeden uczestnik: kurier rowerowy. - I był najszybszy. Jechał ile sił w płucach, swoimi ścieżkami, niekoniecznie zwracając uwagę na przepisy - komentował juror, Dariusz Sidor.
1. motocyklista - najszybszy (12 min 49 s)
2. rowerzysta (24 min 8 s, pomimo pomylenia trasy)
3. kierowca samochodu osobowego (25 min)
4. pasażer komunikacji miejskiej - najwolniejszy (51 min)
Komentarz chyba zbędny?
Ja oczywiście rozumiem, że aby jakoś podenerwować Prezydenta Wrocławia, Gazeta - już po raz kolejny - organizuje "wyścig" (wcześniej był to tramwaj-rower-samochód). No, ale za nim pojawią się w tym temacie słowa krytyki. Muszę zaprotestować.
Otóż kolegom z Wrocławia, znającym komunikację miejską oraz topografię Wrocławia nie trzeba tego pisać, ale takim ludzikom jak np. ja - czyli z poza Wrocławia. Warto coś skrobnąć.
Otóż byłem we Wrocławiu, co nieco znam już Wrocław i pisząc ten post wspomagam się mapą miasta
I...
Absurd tego wyścigu na odcinku Partynice (ul. Zwycięska) - pl. Solny (Centrum Wrocławia) polega na tym, że
1. po pierwsze nie ma możliwości wjechania na pl. Solny tramwajem ani autobusem. Jeśli ta kobieta wybrała linie nr. 6 i 7 - to oznacza, że mogła ona dojechać tramwajem jedynie do ul. Szewskiej. A dalej musiała przejść jeszcze kilkaset metrów - samo przejście, a także próba przebicia się tramwajem przez Centrum do Szewskiej - zajęło jej sporo czasu
2. Po drugie ul. Zwycięska w Partynice i oczekiwanie na 113. Ona nie miała innego wyjścia. Ponieważ tam, na tym odcinku chyba tylko pojawia się 113 (prosiłbym kolegów z Wrocławia o sprostowanie jeśli się mylę )
Czy Pamiętacie taki temat na forum o autobusach na wrocławskim Ołtaszynie ?
Tam jest siatka wąskich uliczek, a właściwie polnych dróg asfaltowych (teraz powinny być już w dobrym stanie). 113 dociera do ul. Zwycięskiej (kierunek Krzyki) z .... dworca Wrocław Główny, a to przecież jest w Centrum Wrocławia - właśnie przez te wąskie uliczki
Co nie jest dziwne autobusy nagminnie utykają w korkach. Sam wyjazd z ul. Zwycięskiej na aleję Karkonoską (duża arteria wylotowa z miasta, szybki dojazd na Krzyki), już jest obciążony korkiem - którego autobus nie przefrunie
O ile można się spierać co do małej prędkości przejazdowej tramwajów na Powstańców Śląskich (torowisko jest tam wydzielone). O tyle autobusy na Ołtaszynie i w Partynice a także tramwaje w ścisłym Centrum Wrocławia nie mają szansy na szybki przejazd.
Do tego wszystkiego należy jeszcze doliczyć kwestię samej przesiadki - bo tramwaje nie docierają na Partynice
Natomiast motocykl, motorynka, rower... po pierwsze dają szansę na bezpośredni dojazd, po drugie łatwo nimi ominąć korki
Myślę, że to co należałoby zrobić we Wrocławiu to zastanowić się na takim zorganizowaniem ruchu w mieście, by komunikacja miejska miała pierwszeństwo. Jednakże na Ołtaszynie jest zbyt wąsko by w ogóle można było pomarzyć o jakimkolwiek pierwszeństwie dla autobusów
Otóż kolegom z Wrocławia, znającym komunikację miejską oraz topografię Wrocławia nie trzeba tego pisać, ale takim ludzikom jak np. ja - czyli z poza Wrocławia. Warto coś skrobnąć.
Otóż byłem we Wrocławiu, co nieco znam już Wrocław i pisząc ten post wspomagam się mapą miasta
I...
Absurd tego wyścigu na odcinku Partynice (ul. Zwycięska) - pl. Solny (Centrum Wrocławia) polega na tym, że
1. po pierwsze nie ma możliwości wjechania na pl. Solny tramwajem ani autobusem. Jeśli ta kobieta wybrała linie nr. 6 i 7 - to oznacza, że mogła ona dojechać tramwajem jedynie do ul. Szewskiej. A dalej musiała przejść jeszcze kilkaset metrów - samo przejście, a także próba przebicia się tramwajem przez Centrum do Szewskiej - zajęło jej sporo czasu
2. Po drugie ul. Zwycięska w Partynice i oczekiwanie na 113. Ona nie miała innego wyjścia. Ponieważ tam, na tym odcinku chyba tylko pojawia się 113 (prosiłbym kolegów z Wrocławia o sprostowanie jeśli się mylę )
Czy Pamiętacie taki temat na forum o autobusach na wrocławskim Ołtaszynie ?
Tam jest siatka wąskich uliczek, a właściwie polnych dróg asfaltowych (teraz powinny być już w dobrym stanie). 113 dociera do ul. Zwycięskiej (kierunek Krzyki) z .... dworca Wrocław Główny, a to przecież jest w Centrum Wrocławia - właśnie przez te wąskie uliczki
Co nie jest dziwne autobusy nagminnie utykają w korkach. Sam wyjazd z ul. Zwycięskiej na aleję Karkonoską (duża arteria wylotowa z miasta, szybki dojazd na Krzyki), już jest obciążony korkiem - którego autobus nie przefrunie
O ile można się spierać co do małej prędkości przejazdowej tramwajów na Powstańców Śląskich (torowisko jest tam wydzielone). O tyle autobusy na Ołtaszynie i w Partynice a także tramwaje w ścisłym Centrum Wrocławia nie mają szansy na szybki przejazd.
Do tego wszystkiego należy jeszcze doliczyć kwestię samej przesiadki - bo tramwaje nie docierają na Partynice
Natomiast motocykl, motorynka, rower... po pierwsze dają szansę na bezpośredni dojazd, po drugie łatwo nimi ominąć korki
Myślę, że to co należałoby zrobić we Wrocławiu to zastanowić się na takim zorganizowaniem ruchu w mieście, by komunikacja miejska miała pierwszeństwo. Jednakże na Ołtaszynie jest zbyt wąsko by w ogóle można było pomarzyć o jakimkolwiek pierwszeństwie dla autobusów
Ostatnio zmieniony 2011-04-14, 18:37 przez J-31, łącznie zmieniany 1 raz.
Sorry, poprawiłem - to pewnie z zamyślenia9507 pisze:Partynice
Nieco wracając do pomysłu "wyścigów". Pomysł nie jest zły, ale litości. Niech Gazeta porówna czas przejazdów na jakimś logicznym odcinku.
Np. motocykl - samochód - tramwaj na np. Powstańców Śląskich na odcinku - np. Krzyki do pl. Teatralnego.
Osoba jadąca tramwajem nie musiała by się przesiadać. A jednocześnie taki wyścig mógłby być dobrą sugestią dla Rady Miasta, co należy usprawnić, by tramwaj mógł przejechać ten odcinek szybciej
Ja oczywiście podałem przykładowo jedynie ul. Powstańców Śląskich, ale przecież to może być inna ulica we Wrocławiu, gdzie kursują tramwaje na torowisku wydzielonym
PS... ale do tanga trzeba dwojga. Władze miasta też muszą czuć temat i mieć chęć do działania
Autem Powstańców Śląskich przy dobrych warunkach (standardowe koreczki przy światłach, a wszędzie indziej luz) autem przejedziesz w 5-12 minut, tramwajem z pewnością dłużej, przez światła
Wszyscy o tym wiedzą, ale u nas priorytet polega na tym, że tramwaj musi "czasem" stać na światłach, i to są słowa kogoś z UM
Wszyscy o tym wiedzą, ale u nas priorytet polega na tym, że tramwaj musi "czasem" stać na światłach, i to są słowa kogoś z UM