Praca kierowcy autobusu
Manewr zajął mi 2-3 minuty. Pojechałem o przystanek dalej i wróciłem. Ale gdybym chciał to zrobić tak jak powinienem czyli na najbliższym rondzie to nie wiem czy bym się zamknął w 10 minutach. A wtedy już trzebaby to odnotować, a potem tłumaczyć się i świecić oczami przed kierownikiem. A M11, fakt, też lubi sobie zakopcić, hehe. Najczęściej jak się webasto odpali
Pozwólcie, że odnowię trochę ten temat.
A to z powodu warszawskiej edycji papierowej gazety Metropol. Otóż we wczorajszym wydaniu, w dziale "listy czytelników", pojawił się bardzo nieprzyjemny list pewnego czytelnika. Autor ostro skrytykował kierowcę autobusu miejskiego, który nie pozwolił się wyprzedzić (podobno ruszał z przystanku) - gdzieś w rejonie Białołęki. Co więcej kierowca autobusu, wg. świadka-autora listu, śmiał się z tego, że samochód, który usiłował go wyprzedzić, został zmuszony do pozostania na pasie ruchu przeciwnego.
Jaki wniosek: autor zadaje pytanie, czy kierowców miejskich autobusów nie należałoby wysłać do psychiatry ?
Dzisiaj pojawiły się dwa kolejne listy...
W pierwszym, kierowca MZA skarżył się na bydlęce zachowanie się pasażerów - ludzie strasznie śmiecą. Wiem coś o tym, bo też to widzę. Coraz częściej zdarza się, że w pojeździe leżą całe gazety, które ludzie rzucają
W drugim liście inny pasażer skarżył się, że kierowcy wożą ludzi niczym "worki z ziemniakami". Szarpią, ostro hamują, etc. ...
No i co o tym Myślicie ?
A to z powodu warszawskiej edycji papierowej gazety Metropol. Otóż we wczorajszym wydaniu, w dziale "listy czytelników", pojawił się bardzo nieprzyjemny list pewnego czytelnika. Autor ostro skrytykował kierowcę autobusu miejskiego, który nie pozwolił się wyprzedzić (podobno ruszał z przystanku) - gdzieś w rejonie Białołęki. Co więcej kierowca autobusu, wg. świadka-autora listu, śmiał się z tego, że samochód, który usiłował go wyprzedzić, został zmuszony do pozostania na pasie ruchu przeciwnego.
Jaki wniosek: autor zadaje pytanie, czy kierowców miejskich autobusów nie należałoby wysłać do psychiatry ?
Dzisiaj pojawiły się dwa kolejne listy...
W pierwszym, kierowca MZA skarżył się na bydlęce zachowanie się pasażerów - ludzie strasznie śmiecą. Wiem coś o tym, bo też to widzę. Coraz częściej zdarza się, że w pojeździe leżą całe gazety, które ludzie rzucają
W drugim liście inny pasażer skarżył się, że kierowcy wożą ludzi niczym "worki z ziemniakami". Szarpią, ostro hamują, etc. ...
No i co o tym Myślicie ?
Autobus ruszający z przystanku ma pierwszeństwo, i w ogóle, ułatwianie mu ruszenia jest w dobrym tonie. A jeżdżenie autobusem to mimo wszystko trochę bardziej wkurzające zajęcie niż przejazd puszką z punktu A do B.J-31 pisze:Jaki wniosek: autor zadaje pytanie, czy kierowców miejskich autobusów nie należałoby wysłać do psychiatry ?
Co do śmiechu — może to uznaka zdrowia psychicznego nadwyrężonego przez pracę
Tu jest nieścisłość w kodeksie drogowym. Kierowca "powinien" ustąpić pierwszeństwa autobusowi wykonywującemu odpłatny przewóz osób na regularnych liniach opuszczającemu zatokę przystankową w terenie zabudowanym. Powinien nie znaczy musi.. Gdy dojdzie do kolizji wina leży po stronie kierowcy autobusu - nieustąpienie pierszeństwa. Ja też uwielbiam uprzykrzać życie wieśniakom, których na drogach nie brakuje. Ostatnio pewien burak wyprzedzał swoją czerwoną beemką na czwartego przez podwójną ciągłą, na przejściu dla pieszych rozmawiając przez komórę idąc na czołówkę na autobus. No dosłownie chyba z kwadrans nie mogłem się pogodzić z tym że się nie zawinął się na zderzaku mojego M11, bo ja bym tego nie odczuł, a on dostałby "oczko" (21) od policji i miałby furę do klepania . Nie szczędzę też klaskonu (pod warunkiem, że ma godne brzmienie, bo z takim pierdzącym z M11 to wstyd się odzywać) wieśniakom, którzy wskakują mi przed autos na mój pas z symbolicznym mignięciem kierunkowskazu, oczywiście po wykonaniu manewru.. Najczęściej tak robią przed światłami i jeszcze hamują przed nosem, a mi aż pot po tyłku cieknie jak zatrzymać autobus by mi pasażerowie poręczy głowami nie pokrzywili. A swoja drogą to miałm dziką satysfakcję jak ostatnio jeździłem SU12III i kilku gości się przeliczyło podczas wyprzedzenia nie doceniając moich 310KMplocmaster pisze:Autobus ruszający z przystanku ma pierwszeństwo
kozik pisze:Tu jest nieścisłość w kodeksie drogowym. Kierowca "powinien" ustąpić pierwszeństwa autobusowi wykonywującemu odpłatny przewóz osób na regularnych liniach opuszczającemu zatokę przystankową w terenie zabudowanym. Powinien nie znaczy musi..
Ja tu nie widzę słowa "powinien" za to jest sformułowanie "jest obowiązany" a więc musi.W Prawie o Ruchu Drogowym ustawodawca pisze:Art. 18. 1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do oznaczonego przystanku autobusowego (trolejbusowego) na obszarze zabudowanym, jest obowiązany zmniejszyć prędkość, a w razie potrzeby zatrzymać się, aby umożliwić kierującemu autobusem (trolejbusem) włączenie się do ruchu, jeżeli kierujący takim pojazdem sygnalizuje kierunkowskazem zamiar zmiany pasa ruchu lub wjechania z zatoki na jezdnię.
Hm.. Ciekawe. Może coś się zmieniło w tej materii. Ja pamiętam, że w tym kontekście przestrzegano mnie jak chodziłem na kurs na prawko na autobus, by zbytnio nie ufać temu przepisowi. Jeden z punktów dekalogu kierowcy mówi "Nigdy nie wypuszczaj autobusu z zatoki bo potem będziesz się musiał za nim wlec i wychać jego spaliny" Zawsze gdy mam mozliwość wcinam się, ale nigdy nie ryzykowałem opierając się na ufności w ten przepis.
W ciekawy sposób to jest rozwiązane w Sakndynawii. Tak jak u nas po otworzeniu drzwi włącza się hamulec przystankowy, tak tam jest jeszcze jedno zabezpieczenie. Po otworzeniu i zamknięciu drzwi hamulec przystankowy zwalnia się dopiero po włączeniu kierunkowskazu w lewo. Tam kierowca musi bezwzględnie wypuścić autobus gdy tylko włączy kierunkowskaz. W sytuacjach kolizyjnych oczywistym jest dla policji, że jeśli autobus wysunął się z zatoki to uprzednio włączył kierunkowskaz.
W ciekawy sposób to jest rozwiązane w Sakndynawii. Tak jak u nas po otworzeniu drzwi włącza się hamulec przystankowy, tak tam jest jeszcze jedno zabezpieczenie. Po otworzeniu i zamknięciu drzwi hamulec przystankowy zwalnia się dopiero po włączeniu kierunkowskazu w lewo. Tam kierowca musi bezwzględnie wypuścić autobus gdy tylko włączy kierunkowskaz. W sytuacjach kolizyjnych oczywistym jest dla policji, że jeśli autobus wysunął się z zatoki to uprzednio włączył kierunkowskaz.
Tak to prawda, ale ten dekalog kierowców z kat. B, należy rozszerzyć o ogólną niechęć do wpuszczania kogolwiek, gdziekolwiek. Ja słyszałem opinię pewnej pani, która powiedziała, cytuję:Kozik pisze:Jeden z punktów dekalogu kierowcy mówi "Nigdy nie wypuszczaj autobusu z zatoki bo potem będziesz się musiał za nim wlec i wychać jego spaliny"
Ja - w końcu też kierowca z kat. B - uznaję, że każdy ma prawo jechać, nawet autobus.Ja nie rozumiem tego "dżentelmeństwa" i nikogo nie wpuszczam przed siebie. Bo potem on jedzie, a ja stoję...
Po za tym jest jeszcze jedna zasada, a o której chyba wszyscy zapomnieli. Ta zasada mówi: "Jedź i nie Utrudniaj jazdy innym". Dlatego byłem bardzo oburzony tą wypowiedzią, którą zacytowałem powyżej i nadal się z nią nie zgadzam.
W Warszawie kierowcy autobusów, wyjeżdżających z zatoczki, wymuszają - wyjeżdżają na siłę. A ja - o ile warunki mi na to pozwalają - staram się im ułatwiać wyjazd z zatoczki.
Ostatnio zmieniony 2006-04-10, 13:39 przez J-31, łącznie zmieniany 1 raz.
Starasz sie ułatwić wymuszanie?J-31 pisze:W Warszawie kierowcy autobusów, wyjeżdżających z zatoczki, wymuszają - wyjeżdżają na siłę. A ja - o ile warunki mi na to pozwalają - staram się im to ułatwiać.
Ja jak tylko wiem, że zdążę to zawsze wyskakuję przed osobówki. Najlepszy sposób by spotęgować złość kierowcy osobówki to wyskoczyć przed niego i podziękować awaryjnymi, hehe. Większość buraków w takich sytuacjach podejmuje desperacki manewr wyprzedzenia autobusu, chociażby na czwartego, ale wyprzedzić..
Sorry, to był mój skrót myślowy, już poprawiłem - starać ułatwiać wyjazd z zatoczki oczywiścieKozik pisze:Starasz sie ułatwić wymuszanie?
[ Dodano: 2006-04-10, 14:42 ]
Niestety, obserwuję coraz większe chamstwo na drogach - mam na myśli kierowców małych samochodów. Wyprzedzanie na czwartego, utrudnianie zjechania ze skrzyżowania, ponaglanie pieszego, nawet jeśli to staruszka o kulach, etc....Kozik pisze:(...)Większość buraków w takich sytuacjach podejmuje desperacki manewr wyprzedzenia autobusu, chociażby na czwartego, ale wyprzedzić..
Dobre pytanie…J-31 pisze:A co dla Ciebie nie jest przejawem buractwa ?
Jeśli już jesteśmy w temacie — ostrzeganie awaryjnymi przed niebezpieczeństwem (np. zator). Odpowiedź zaś na to pytanie nie jest taka łatwa jak to się wydaje, gdyż wiele przejawów buractwa jest wg mnie całkiem normalnym zachowaniem, które powinno się popierać.
Na pewno nic sie nie zmieniło - przynajmniej od wprowadzenia tego przepisu. Inną sprawą jest powszechne nieprzestrzeganie przepisów - tego i innych - przyzwolenie na to oraz dość częste dziwne nadinterpretowanie zapisów prawnych na swoją korzyść. Czasami się zastanawiam czy w Prawie o Ruchu Drogowym nie powinien zostać dodany paragraf: W/w przepisy nie mają zastosowania na terenie RP Ot, polska rzeczywistość...Kozik pisze:Może coś się zmieniło w tej materii. Ja pamiętam, że w tym kontekście przestrzegano mnie jak chodziłem na kurs na prawko na autobus, by zbytnio nie ufać temu przepisowi. Jeden z punktów dekalogu kierowcy mówi "Nigdy nie wypuszczaj autobusu z zatoki...
W większości przyadków gdy uzasadnione jest dziękowanie awaryjnymi daje to satysfakcję kierowcy, który ustąpił pierwszeństwa, pokazauje mu, że to co zrobił jest doceniane, a nie na zasadzie "bez łaski" i mobilizuje do podobnych kulturalnych zachowań w przyszłości. Wcale nie czuję burakiem dziękując gdy mnie ktoś wypuścił i nawety cierpliwie poczekał zanim wyjadę bo, np. nie byłem przygotowany do tego, że ustąpi. A oprócz dziękowania awaryjnymi funkcjonuje jeszcze gest, zwany "rąsia" Podczas opuszczania zatoki wystawia się dłoń przez okienko, co jest dobrze widoczna przy opuszczaniu zatoki.„Dziękowanie” awaryjnymi to też przejaw buractwa.
@U2W Nie jestem mocny z przepisów, więc nie będę podważał Twojego autorytetu. Wiem tylko, że także u nas w zakładzie przypadki kolizji w takich okolicznościch obwiniały kierowców autobusów. Niestety nie znam dokladnych okoliczności i na czym polegała nadinterpretacja tego przepisu..
Ponownie mówię, że nie jestem żadnym autorytetem - po prostu czytam i nie staram się kombinować a w tym przypadku nie ma co kombinować, bo przepis jest jasny. Kiedyś odbyłem dyskusję właśnie na temat tego konkretnego artykułu z gościem, który oczywiście nie był kierowcą autobusu ale za to był typowym "ekspertem", takim, co wszystko wie i na wszystkim się zna. Jego interpretacja była następująca: Jest napisane, że ma obowiązek zwolnić (jakoś nie zauważył, że również w razie potrzeby należy się zatrzymać ) ale nie jest napisane, że autobus ma pierwszeństwo, więc tym samym nie musi autobusu puścić z zatoczki Drugą stroną medalu (tą, wg której odpowiedzialnością obciąża się kierowców autobusów) jest najprawdopodobniej "cudownie uniwersalny" zapis o "zachowaniu szczególnej ostrożności", który praktycznie można stosować jako argument przy każdej okazji.Kozik pisze:Nie jestem mocny z przepisów, więc nie będę podważał Twojego autorytetu... u nas w zakładzie przypadki kolizji w takich okolicznościch obwiniały kierowców autobusów.