Wypadki, wykolejenia i inne zdarzenia
Hmmm no zasadniczo teraz ciężko przypuszczać co to mogło w końcu być, bo nie jesteśmy komisja śledczą i nie mamy dostępu do wszystkich informacji. To są jednak tylko domysły.
To nie jest tak, że rozkaz musi być na papierze i dyżurny musi go do ręki przekazać mechanikowi. Można go podać przez radio, mówiąc wszystkie informacje, także o tym, którym torem mamy pojechać. Mechanik potwierdza tą informację i wtedy dostaje Sz. Jak widac musiało tu się coś nie zegrać.KKS pisze: To by tłumaczyło, że nie wiedział po którym torze pojedzie - nie dostał rozkazu pisemnego, dyżurny rutynowo puścił go na Sz.
Ostatnio zmieniony 2012-03-05, 00:15 przez OPi, łącznie zmieniany 1 raz.
Kolejne zdjęcie sprzed wypadku:
http://rail.phototrans.eu/14,63898,0.html
Na jego podstawie ustaliłem, że plotka jakoby EP09 obróciła się o 180* jest nieprawdziwa (bo w obydwu przypadkach żaluzje są po prawej stronie). Czyli to zdjęcie z zamazaną twarzą jednego z mechaników może być prawdziwe.
http://rail.phototrans.eu/14,63898,0.html
Na jego podstawie ustaliłem, że plotka jakoby EP09 obróciła się o 180* jest nieprawdziwa (bo w obydwu przypadkach żaluzje są po prawej stronie). Czyli to zdjęcie z zamazaną twarzą jednego z mechaników może być prawdziwe.
Wedle tego co piszą na scyscraperze wychodzi na to, że jeden z dyżurnych...mógł się przejęzyczyć. Wiedząc, że nie jest w stanie puścić Matejki na tor 2 z powodu awarii puścił go na tor 1, a dyżurnemu w Sprowie podał co innego, bo jak zauważono - gdyby Sprowa wiedziała o niedziałającej zwrotnicy, to nie puściliby po Angielsku Brzechwy, bo nie miałby on jak zjechać na CMK. Więc oni musieli być przekonani, że tor jest wolny.
Nie zgodzę się. Zjazd z innego toru, na inaczej przestawioną zwrotnicę nie jest problemem. Mozna ją spokojnie jak to się mówi "przepruć", bez uszkadzania składu, torów czy też urządzeń. Jest to dość częste zjawisko na kolei, jak i na sieciach tramwajowych.Amalio pisze:gdyby Sprowa wiedziała o niedziałającej zwrotnicy, to nie puściliby po Angielsku Brzechwy, bo nie miałby on jak zjechać
ee? http://forumkolejowe.pl/skandal-czarny- ... .htm#42321
EDIT:
Był to podobno pierwszy kurs Gubalówki w sobotę (po korekcie 1 marca) stąd dyżurny był przekonany, że ostatni pociag jaki jechał to była Sawa.
EDIT2:
Są informacje, że problemy z sygnałami w Starzynach były już od jakiegoś czasu w ciągu trwającej modernizacji. Więc wersji z awarią też nie można wykluczyć.
No to chyba równie dobrze dyżurny mógł iść sam to zrobić tzn przestawić ją ręcznieOPi pisze: Nie zgodzę się. Zjazd z innego toru, na inaczej przestawioną zwrotnicę nie jest problemem. Mozna ją spokojnie jak to się mówi "przepruć", bez uszkadzania składu, torów czy też urządzeń. Jest to dość częste zjawisko na kolei, jak i na sieciach tramwajowych.
Przecież opisałem to na początku poprzedniej strony.OPi pisze:Był to podobno pierwszy kurs Gubalówki w sobotę (po korekcie 1 marca) stąd dyżurny był przekonany, że ostatni pociag jaki jechał to była Sawa.
Faktycznie, jednak ta osoba pisała tak chaotycznie, że zrozumiałem z początku nieco inaczej. Sorry, późna pora.Amalio pisze:Przecież opisałem to na początku poprzedniej strony
Przy nowoczesnych zwrotnicach nie ma tych "czarno-białych przekładajek". Dzisiaj takie można spotkać już tylko na trzeciorzędnych szlakach. Teraz to tylko da się z nastawni przełożyć, chyba że dyżurny znał sie dobrze na napędach, umiał go otworzyc i w nim tam pogrzebać, wco raczej wątpię. Zresztą według tych wszystkich hipotez dyzurny nie próbował nawet przestawiać tej zwrotnicy, tylko męczył się z sygnalizacją.Amalio pisze:No to chyba równie dobrze dyżurny mógł iść sam to zrobić tzn przestawić ją ręcznie
Ale zauważacie jak sprawa zaczyna się robić absurdalna Jeżeli w Starzynie wiedziano o awarii zwrotnicy, to w grę wchodzi tylko idiotyczny błąd polegający na podaniu Sprowie błędnej informacji na temat toru na którym znajduje się IR. I dyżurny sam tego nie zauważył pomimo tego, że przez ostatnie minuty walczył z tym ustrojstwem. No bo inne scenariusze już powoli wychodzą z obiegu.
EDIT
Nieoficjalnie potwierdzono tożsamość drugiego członka załogi z EP. Tak więc niestety wszyscy zginęli
No zdaję sobie z tego sprawę. I choć wiadomo, że pociąg to znacznie większa siłą i ciężar, to myślałem, że takie coś też się da ręcznie przegwałcić.OPi pisze: Przy nowoczesnych zwrotnicach nie ma tych "czarno-białych przekładajek".
EDIT
Nieoficjalnie potwierdzono tożsamość drugiego członka załogi z EP. Tak więc niestety wszyscy zginęli
A ile razy można to jeszcze wałkować ET22 hamował.Szymon pisze:A mnie zastanawia dlaczego nie było próby hamowania (tak podali), przecież te pociągi na pewno się widziały?
Dlaczego Bo jak wyszedł z łuku to zorientował się, że t światła z naprzeciwka nie wróżą nic dobrego. Maszynista wiedział już, że na pewno nie mija się po angielsku i jadąc pod niewłaściwym torem idzie na czołowe. A w nocy na szlaku nie jesteś w stanie ocenić czy światła które widzisz są na Twoim torze czy obok. Toteż maszynista EP09 był do samego końca przekonany, że jadąc po właściwym torze minie się z lokomotywą jadącą z naprzeciwka.
Przy okazji warto obejrzeć zdjęcia na rynku kolejowym:
http://www.rynek-kolejowy.pl/fotorelacje/320
Jak widać z czoła byka też nic nie zostało. Maszynista nie miał żadnych szans. No, a tego samego dnia w Warszawie:
http://www.garnek.pl/tomis92/19829803/t ... katastrofa
Cholernie żal jest maszynisty...
Ostatnio zmieniony 2012-03-05, 11:43 przez Amalio, łącznie zmieniany 2 razy.
Wrzucałem juz wcześniej te zdjecia.Amalio pisze:Przy okazji warto obejrzeć zdjęcia na rynku kolejowym:
Jak widać z czoła byka też nic nie zostało. Maszynista nie miał żadnych szans. No, a tego samego w Warszawie
Cholera, a ja cały czas nie rozumiem, dlaczego nie wskoczył on do maszynowni. Miał wystarczająco dużo czasu by to zrobić, skoro wiedział że leci na czołówkę. W maszynowni by przeżył, co najwyżej by się troche poobijał.Amalio pisze:Bo jak wyszedł z łuku to zorientował się, że t światła z naprzeciwka nie wróżą nic dobrego. Maszynista wiedział już, że na pewno nie mija się po angielsku i jadąc pod niewłaściwym torem idzie na czołowe.
Pewnie był w szoku i nie wiedział, co robić. Zderzenia czołowe często się nie zdarzają, więc nie miał doświadczenia, ale kumpel wysyłał mi wypowiedź jakiegoś maszynisty (nie wiem skąd), w której mówił on, że jak się jedzie nawet na samochód itp to jest się w takim szoku, że nie jest w stanie się uciec i tak naprawdę mało kto tak robi.OPi pisze: Cholera, a ja cały czas nie rozumiem, dlaczego nie wskoczył on do maszynowni. Miał wystarczająco dużo czasu by to zrobić, skoro wiedział że leci na czołówkę. W maszynowni by przeżył, co najwyżej by się troche poobijał.
Poza tym mogło być na tyle mało czasu, że nie zdążył tego zrobić, albo zderzenie miało miejsce w momencie jak uciekał i po prostu przywalił w coś głową. Może uciekł do maszynowni, ale się nie położył?
Trochę o szarej rzeczywistości na kolei:
http://www.skyscrapercity.com/showpost. ... tcount=887
EDIT
http://www.skyscrapercity.com/showpost. ... tcount=889
http://www.skyscrapercity.com/showpost. ... tcount=887
No i to co najważniejsze na dzień dzisiejszy - dyżurni zatrzymani z czego jeden jest już w psychiatryku.Originally Posted by Metaloplastyk View Post
Przede wszystkim Sprowa to posterunek obsadzony, to że ma być kiedyś tam zdalnie sterowany, to inna sprawa, na razie jest (w chwili katastrofy) był obsadzony.
Wszystko co koledzy pisali mniej więcej trzyma się kupy, ale... Nie zwróciliście uwagi na fakt, że niektóre regulaminy techniczne zabraniają dyktowania rozkazów pisemnych przez radio. Mogło być tak, że dyżurny Starzyn dwukrotnie wychodził z nastawni. Raz aby ręcznie przerobić rozjazd, drugi raz gdy okazało się to z jakichś przyczyn niemożliwe, aby wynieść "N" dla pociągu IR. Permanentna nieobecność w nastawni spowodowała brak komunikacji i zdenerwowanie u dyżurnego sąsiedniego posterunku. Nie chcąc opóźnić pociągu, wbrew wcześniejszym ustaleniom wyprawił pociąg TLK "na wszelki wypadek" po torze prawym (w kierunku zasadniczym). Być może niemożliwość skontaktowania z dyżurnym Starzyn wywołała u niego błędne wrażenie uszkodzenia także łączności zapowiadawczej... Ponieważ rozkaz był wyniesiony, nie słyszał jego dyktowania przez radio. To tłumaczyłoby także kilkuminutowy postój pociągu pod semaforem p.odg. Starzyny.
Ot tyle mojej teorii.
To wydaje się bardzo prawdopodobne, kwestia niedogadania się, presja czasu, chęć Sprowej do nieopóźnienia TLKi "bo dyżurny nie odbiera - pewnie poszedł do kibla".
A odnośnie nadużywania "Sz" - niestety, to jest faktem. Sam jestem dyżurnym ruchu i na mojej stacji z konieczności (przez niesprawność urządzeń) na każdej służbie jesteśmy zmuszeni wyświetlić ich kilkadziesiąt. Tak się po prostu jeździ, bo "góra" zamiast naprawić usterkę - uważa, że "eSZet" jest lekiem na całe zło. Wtedy całe zabezpieczenie ruchu kolejowego spada z urządzeń (dyżurny tylko nadzoruje) na głowę i wyobraźnię dyżurnego. A stres, presja czasu, różne usterki - robią swoje.
Cóż, współczuję kolegom dyżurnym, bo choć to nie miało prawa się stać - stało się, właśnie między innymi przez luźne podejście góry do "Sz" - jest usterka? No i co? Jedź na "Sz". Tym sposobem dwóch chłopaków ze służby do domu nie wróciło, "opieką" otoczył ich prokurator, jeden już wylądował w psychiatryku.
EDIT
http://www.skyscrapercity.com/showpost. ... tcount=889
Teorii zacytowanej przez Amalio zaprzecza tylko jedna ważna rzecz. Do wypaku doszło w odległości 4 km od Sprawy i 11 km od Starzyn, tak więc to byk pierwszy wjechal na ten odcinek. A żeby on mógł wjechał, to dyżurny musiał wrócić do nastawni, i dopiero wtedy podać Sz, potem już był cały czas w nastawnii, więc rozmowa musiała się toczyć). Poza tym nawet jakby musiał opuszczać nastawnię, to zapewne miał ze soba krótkofalówkę, takie urządzenie ma na wyposażeniu każdy kolejarz. Tak więc ja osobiscie tą teorię odrzucam. Dziwię się niektórym osobom, że tak pochopnie wydają sądy, skoro nic nie wiadomo.
Kolejna rzecz - jesli dyżurny ze Sprowy wypuściłby pociąg bez dogadania się ze Starzynami, to wynikałoby że tez jest winny. Na razie taśm z nagrań rozmów nie podano więc na razie nie wiadomo, czy faktycznie tak było.
Przed chwilą w Faktach po Faktach wypowiadał sie Andrzej Massel. Widać, że facet znał się na rzeczy i był moim zdaniem pierwszym kompetentnym "ekspertem" który wypowiadał się w tej sprawie.
Odnośnie maszynistów - zidentyfikowano mecha i pomocnika z EP09, tego z ET22 nadal nie mogą znaleźć. Albo jest wśród niezidentyfikowanych ciał, albo leży nieprzytomny w stanie ciężkim w szpitalu, albo po prostu uciekł.
Kolejna rzecz - jesli dyżurny ze Sprowy wypuściłby pociąg bez dogadania się ze Starzynami, to wynikałoby że tez jest winny. Na razie taśm z nagrań rozmów nie podano więc na razie nie wiadomo, czy faktycznie tak było.
Przed chwilą w Faktach po Faktach wypowiadał sie Andrzej Massel. Widać, że facet znał się na rzeczy i był moim zdaniem pierwszym kompetentnym "ekspertem" który wypowiadał się w tej sprawie.
Odnośnie maszynistów - zidentyfikowano mecha i pomocnika z EP09, tego z ET22 nadal nie mogą znaleźć. Albo jest wśród niezidentyfikowanych ciał, albo leży nieprzytomny w stanie ciężkim w szpitalu, albo po prostu uciekł.
Dyżurny ze Starzyn dostał zarzut fałszowania dokumentów, czyli prawdopodobnie myślał, że puszcza pociąg na dobry tor a puścił na lewy, sprawę całkowicie olał i nawet nie spojrzał czy pociąg jedzie po dobrym torze. Bardzo prawdopodobne są więc pierwsze przypuszczenia mówiące o tym, że nie skojarzono źle przestawionego rozjazdu.
W tej całej tragedii najbardziej współczuję rodzinom zmarłych. Nagłe tragiczne odejście kogoś bliskiego, to straszna rzecz.
Najgorsze jest, że zginęli również kolejarze. Zginęli na służbie
Współczuję również dyżurnym ruchu z tego odcinka. Jeśli faktem jest, że Zarząd PKP PLK nic nie robił z awarią sygnalizacji i systemów bezpieczeństwa tylko nakazywano dyżurnym puszczać pociągi na "Sz" - to jest to makabryczny błąd Zarządu... za który teraz zapłacą ci wspomniani przez Was wyżej, dyżurni ruchu.
Pomijam już kwestię nie przyjemnych rozmów w Prokuraturze... ale na zawsze pozostanie w ich świadomości straszny cierń. Śmierć niewinnych ludzi. Ci dyżyrni ruchu będą musieli z tym jakoś żyć.
Najgorsze jest, że zginęli również kolejarze. Zginęli na służbie
Współczuję również dyżurnym ruchu z tego odcinka. Jeśli faktem jest, że Zarząd PKP PLK nic nie robił z awarią sygnalizacji i systemów bezpieczeństwa tylko nakazywano dyżurnym puszczać pociągi na "Sz" - to jest to makabryczny błąd Zarządu... za który teraz zapłacą ci wspomniani przez Was wyżej, dyżurni ruchu.
Pomijam już kwestię nie przyjemnych rozmów w Prokuraturze... ale na zawsze pozostanie w ich świadomości straszny cierń. Śmierć niewinnych ludzi. Ci dyżyrni ruchu będą musieli z tym jakoś żyć.